niedziela, 17 maja 2015

PROLOG część 4: "Ale zawsze możesz spróbować walczyć."


Z lekkim opóźnieniem życzę miłego czytania!
poprzedna część ->

_______________________________________________________________________________

Znów poszło nie tak jak sobie to wyobrażała. Czemu w ostatnim momencie znów zabrakło jej odwagi? Nie należała do porcelanowych, kochliwych  dziewczynek. Zawsze lubiła stawiać na swoim, trenowała sztuki walki i była w stu procentach samowystarczalna. Może to dlatego wolała uporać się z TYM sama? Jednak czasami coś w niej pękało i tylko jedna osoba potrafiła dojrzeć w niej uczuciową i potrzebującą wsparcia młodą kobietę. Tylko jedna osoba, nawet ona sama nie mogła pojąć faktu, że w tym momencie potrzebne jest jej wsparcie, pomoc i osoba której może oprzeć głowę na ramieniu i powiedzieć wszystko co leży jej na sercu. (... i sumieniu) Lepiej założyć maskę i dalej tłumić TO w sobie. Na chwilę słabości mogła pozwolić sobie tylko w samotności. ( Jaki rym. Chyba zacznę pisać wam wiersze!)  Teraz zwolniła kroku, złość, którą kierowała z początku na Urlicha, a później na samą siebie zaczęła ją już powoli opuszczać. Zaczęła odczuwać pustkę, przerażającą pustkę. "Wytrzymaj, jeszcze, za zakrętem czeka ostatnia prosta, Yumi! Nie płacz głupia, nie płacz". Zbliżając się do zakrętu zauważyła rozciągnięty na chodniku cień.
-Tylko nie teraz...- doskonale wiedziała z czym przyjdzie jej się teraz zmierzyć. Zazwyczaj to na ostatniej prostej spotykamy najwięcej zakrętów, w tym przypadku wystarczył jeden, bardzo osty zakręt- William
- Tak późno do domu? - Zapytał, jakby doskonale wiedział gdzie właśnie była.
- Nie rozumiem co Ci do tego, William - odpowiedziała z wyrzutem, a imię chłopaka wypowiedziała ze szczególnym obrzydzeniem.
- Myślę, że to nasz wspólny interes - Powiedział pogardliwym tonem, po czym stanął przed dziewczyną i odgarnął kosmyk jej kruczoczarnych włosów z czoła. Przez chwilę czuła COŚ bardzo dziwnego, jakby COŚ ( a może KTOŚ) musnęło ją ciepłem po sercu. To na chwile ręka Williama dotknęła jej policzka. Przez około dwie sekundy czuła tęsknotę za tym uczuciem, po czym otrząsnęła się.
- Mógłbyś zejść mi w końcu z drogi?
- Już musisz uciekać? - Odepchnęła go na bok i pewnym krokiem ruszyła przed siebie - Przed przeszłością nie uciekniesz Yumi! 22 kwietnia, pamiętasz? - Krzyknął za nią i z uśmiechem poszedł w kierunku Kadic. Zemsta jakiej miał wkrótce dokonać wzbudzała w niepokojąco pozytywne uczucia.

Kiedyś nawet by nie pomyślał, że mógłby zrobić jej najmniejszą przykrość. Kiedyś ją kochał. Teraz czerpał radość z tego jak nią manipulował. Teraz był pod wodzą kogoś innego.

Księżyc starał się cieszyć razem z nim. I wypędzić go mogło tylko słońce. Nowy dzień,  przyniósł bohaterom  nowe wyzwania. Jeremy musiał zaraz po lekcjach podjąć prace nad uszkodzeniami supekomputera, na szczęście miał urocze, różowowłose wsparcie przy sobie. Urlich oprócz rozwodzeniem się nad wczorajszymi wydarzeniami, musiał pamiętać o zbliżających się zawodach. Na Odda natomiast czekały wyzwania pt: jedzenie, flirt, jedzenie, spanie, a i jeszcze jedzenie. Cała paczka dzień rozpoczęła, jak dawniej. Wszyscy spotkali się na dziedzińcu szkoły. Znowu razem. Ty to nie brzmi cudownie?
-Nienawidzę poniedziłków - westchnął Odd
- Ale ty wiesz, że dzisiaj mamy czwartek, tak? - Zapytała Aelita
- Dla mnie ostatnio każdy dzień jest poniedziałkiem! - Odpowiedział i rozsiadł się na ławce.
- Nie przemęczasz się za bardzo? - Wtrącił ironicznie Jeremy.
- Lazania ze stołówki sama się nie zje, przyjacielu- Cała ekipa tylko pokręciła głową.
Dalej dyskusja została sprowadzona przez Jeremiego na temat Lyoko, nie chcąc rozwodzić się nad głupotami. Oczywiście nie powiedział im wszystkiego, wolał przemyśleć niektóre fakty sam z Aelitą.
Urlich i Yumi siedzieli raczej cicho patrząc w ziemię. Było im wstyd za tą wczorajszą scenę zazdrości i wspólnych oskarżeń. I obie strony chciały by to zmienić, ale żadna  nie podjęła większych działań oprócz tajemniczych spojrzeń i uśmiechów zakłopotania.  Kiedy zadzwonił dzwonek Yumi opuściła grupę mając cały czas w głowie tą tajemniczą  datę "22 kwietnia", to za tydzień.

Odd natomiast zauważył dziwne zachowanie przyjaciela.
- Randeczka nie wypaliła, co?
- Daj spokój.- Chciał ukryć swój podły nastrój, ale  zdołał dać sobie pozwolenie na chwilę wylewu.- Czasem w ogóle nie mogę zrozumieć o co jej chodzi...
- Wszystkie laski takie są. Kobiet nijak nie zrozumiesz.
- Ale Yumi to nie "wszystkie laski"- Prychnął z oburzeniem.
- Spokojnie, Romeo. Opowiedz mi to tym co znów schrzaniłeś.

Godzina, za godzina, lekcja za lekcją, myśl za myślą. Czas zajęć minął wszystkim uczniom raczej spokojnie. Wszystkim tylko nie Aelicie, która właśnie szła przez park. Kto może chcieć im zaszkodzić, i skąd zna jej prawdziwe nazwisko? Po odpowiedź postanowiła pójść tam gdzie zwykle- do Pustelni. Jeremy czekał już na nią w fabryce, miała mu pomóc naprawiać system superkomputera, ale tak bardzo ciągnęło ją w kierunku domu. Domu... Czy to miejsce może nadal nazywać swoim domem? Co to za dom bez rodziny? Tęskniła za ciepłem i przyjazną atmosferą. Wszyscy jej przyjaciele mieli kochające rodziny, które czekały na ich powrót, wspierały ich w nauce i cieszyły się z najmniejszego sukcesu. Jeremy pewnie powiedział by teraz "My jesteśmy twoja rodziną", mino miłych słów nie lubił kiedy zaczynała ten temat. Mogło by się nawet czasami wydawać, że specjalnie go unikał. Chyba nie powinna zawracać sobie tym  swojej  różowej główki, przecież chciał dla niej jak najlepiej. Skierowała swoje kroki w kierunku fabryki i nim się obejrzała była już na miejscu. Ciekawe o czym tak intensywnie myślała, że droga minęła jej tak szybko...( hmm :) )

Chłopak w wirze pracy nawet nie zauważył kiedy weszła. Był w swoim żywiole. Bez najmniejszego problemu potrafił zaprogramować ulepszenia w dwa dni nad którymi nawet najlepszy informatyk męczył by się pół roku. Był niesamowity pod tym względem. ( i nie tylko pod tym względem.)
- Cześć!- powiedziała Aelita swoim słodziutkim głosikiem, a chłopak przestraszony podskoczył na krześle- Jak Ci idzie?
- Zadziwiająco dobrze. Jak tak dalej pójdzie to już jutro będziemy molgi spróbować dowiedzieć się czegoś więcej od drugiej strony.- odpowiedział i spojrzał na nią. - Gdzie byłaś tak długo?
- Aż tak bardzo się z mną  stęskniłeś?- zaśmiała się, po czym dodała już nieco poważniej- Musiałam, przemyśleć kilka spraw.
- Znowu myślałaś o ojcu?
- Tak i nie. Wiesz, pomyślałam sobie, że może w Pustelni będzie coś więcej. Wiedziałam, że będziesz zły kiedy pójdę tam sama, a skoro Ci tak dobrze idzie to ...
- I jak ja mam to przy Tobie skończyć? - Zapytał wstając z fotela, a ona uśmiechnięta chwyciła go za rękę.
 ( Niech tylko spróbowałby dyskutować.)

Kwiaty? Biżuteria? Śpiewający telegram? Takie bajery na pewno nie podziałają na Yumi.  Odd chyba nie mógł mu doradzić mu gorzej. Był już tak blisko wyznania jej swoich uczuć, ale w ostatnim momencie musiał palnąć jakąś głupotę. W sumie nawet nie wiedział o co ona się tak wściekła. Jedno jest pewne, znów musi ją przeprosić. Chwila. Czemu to zawsze on musi przepraszać? Przecież to ona tak na niego naskoczyła, a on tylko chiał być miły. Spróbował otworzyć drzwi do szatni, ale te były zamknięte. Jim i jego drużyna pewnie znów spóźni się pół godziny. Zrezygnowany oparł się o ścianę i spojrzał na własne buty.
- Nie będzie Ci potrzebana może czirliderka*? - Sisi. Wyrosła nagle jak spod ziemi, jak zawsze z swoją "obstawą".
- Nie mam teraz humoru, Sisi.- burknął nie odrywając wzroku od butów.
- Pewnie znów pokłóciłeś się z tą swoją wroną- Mimo, że tak bardzo działała mu na nerwy, zawsze widziała kiedy coś się działo. - Prawda?
Chciał już odpowiedzieć coś w stylu "Co Ci do tego" albo "Nie twoja sprawa", ale może ona go zrozumie.
-Prawda. Zupełnie nie wiem co robię nie tak.
- Zrozum to ona jest  po prostu głupia skoro nie wie co traci. Zresztą ty też mógłbyś zauważyć, że ostatnio dość często widuje się z Dumbarem. - prychnęła i odeszła.
Jednak Sisi to Sisi, jak on mógł pomyśleć, że można z nią normalnie porozmawiać? Jednak podała mu ważną informację. Dumbar, mógł się tego domyślić.

Wchodząc tu można pomyśleć, że czas się zatrzymał. Rezydencja Scheaffer`ów - symbol dawnej świetności.  Mocno poranione szatą czasu meble, dywany, instrumenty... Kiedyś nie jedna pani  chciała mieć taki dom. Dom pełen miłości i rodzinnego ciepła. Wszystko to co było poukładane jak książki w biblioteczce genialnego fizyka Hoppera teraz stanowiło wielką niewiadomą dla ludzi, którzy jeszcze pamiętali właścicieli tego domu. Ile tajemnic tyle odpowiedzi, a odpowiedź zazwyczaj leżała na jednej z półek, w tym przypadku na najwyższej z półek regału w salonie. Tam też powędrował się wzrok Aelity i spoczął na grzbiecie oprawionej w granatowe płótno książki. Wyciągnęła rękę i stanęła na palcach. W tej chwili nagle zobaczyła przed oczami małą dziewczynkę stojącą mniej więcej w ten sam sposób próbującą sięgnąć po tą sama książkę.Obraz był bardzo jasny i rozmazany. Przestraszyła się i po chwili siedziała już na ziemi w otoczeniu całej zawartości regału.
- Aelita!- Krzyknął Jeremy przybiegając z sąsiedniego pokoju. - Nic Ci się nie stało?
-Nie, chyba nie - odpowiedziała lekko dysorientowana co się właśnie stało.
- Zawsze musisz mnie tak straszyć?- powiedział  i pomógł dziewczynie wstać.
- Chciałam tylko to dosięgnąć.
- Co to jest?

Otworzyli książkę. To był album rodzinny, czyli coś czego dokładnie teraz szukała. Wpatrywała się w każda fotografię bardzo długo, wszystkie wspomnienia zaczynały w niej ożywać, ciężko było jej z tym walczyć. Jeremy natomiast zdał sobie sprawie z innego faktu. Brakowało niektórych zdjęć, zwykle z tych większych uroczystości rodzinnych.

Nawet nie zauważyli kiedy niebo znów pociemniało a księżyc znów rzucił swoje światło na mieszkanie państwa Ishyama. Znowu ta sama sytuacja. Zmęczona dniem Yumi i znajomy cień rozłożony na chodniku za zakrętem.
- Myślałem, że jesteś już dawno w domu.- Powiedział William i podszedł do dziewczyny.
-Myślałam, że znudziło Ci się ślęczenie cały czas pod moim domem.- syknęła wściekła.
- ONA nie odpuszcza, już nie długo kochanie nie uciekniesz przed przeszłością - Zbliżył się do niej i próbował znów ją zauroczyć. Ona jednak pomyślała "Nie tym razem"
-Przed przeszłością nie uciekniesz, ale zawsze możesz spróbować walczyć. -  po tym otrzymał solidny cios w twarz. - kochanie.
Odwróciła się napięcie od zszokowanego chłopaka. Chyba zapomniał, że ma doczynienia z wojownikiem Lyoko, biedaczek jeszcze przez tydzień pochodzi z siniakiem na twarzy, aż do 22 kwietnia...



* tak sprawdzałam czy ta forma jest poprawna, nie trzeba korzystać z okropnych zapożyczeń :)


___________________________________________________________________________


Mimo kłopotów JEST!
chyba popsułam klimat za który polubiliście bloga, poprawię to obiecuję!
Dziękuję za tak wielki odzew w komentarzach! Jesteście niesamowici, tyle motywacji!
Czekaj na 4 rozdział, pisz co Ci na wątrobie leży

pamiętaj
"Interpretuj to jak chcesz"

_______________________________________________________________________________

spis opowiadań by LyokoAngel Wielkie dziękuje za dodanie :)












sobota, 9 maja 2015

PROLOG część 3: "To samo niebo nad nami"


poprzednia część ->

Miłego czytania!
_________________________________________________________________________________
Upłynęło trochę czasu zanim Jeremy zdołał wytłumaczyć się z tego dzisiejszego alarmu. Przyjaciele zadawali bardzo dużo pytań, na które on sam nie znał jeszcze odpowiedzi. Nie lubił takich sytuacji, chyba zdążył przyzwyczaić się do tego, że wiedział dokładnie co odpowiedzieć. Zapomniał jak to było kiedy musiał szukać różnych informacji i starannie je analizować, żeby dorównać wiedzą XANIE.  Teraz natomiast musiał pochylić czoła i powiedzieć "nie wiem" Brzydził się swoją niewiedzą. To było wszystko co miał. Nie był tak wygadany jak Odd, ani tym bardziej wysportowany jak Urlich. Bez niej był poprostu nikim, przynajmniej tak mu się wydawało.
- To co wchodzimy? - Zapytał z entuzjazmem Odd
- Daj mi jeszcze chwilę- prsknął lekko poirytowany Jeremy, który nie mógł odnaleźć się w obsłudze komputera. Niektóre z ważnych dla niego plików były poblokowane.- hmm to dziwne- mruknął sam do siebie
- Coś się dzieje, Jeremy? - Zapytała zaniepokojona Aelita i podeszła do chłopaka.
- Wygląda na to jakby, ktoś już coś majstrował przy superkopmuterze
- Przecież to niemożliwe, on był cały czas wyłączony- Wtraciła błyskotliwie Yumi i również spojrzała przez u przez ramię, tylko ona w przeciwieństwie do nich zupełnie nie rozumiała co widzi właśnie na ekranie.
- Spokojnie, zajmę się tym później. - Powiedział uspokajająco patrząc na Aelite. Ona tylko skinęła głowa.
- Już? - Dopytywał się Odd
- Tak, możecie już iść, najpierw będę musiał dokładnie was przeskanować. Dwa skanery po prawej są zablokowane, tylko ten trzeci udało mi się naprawić. Cała czwórka ruszyła w stronę windy, ale kim by był Jeremy gdyby w ostatnim momencie nie złapał Aelity za rękę. Nie zdziwiło jej to jakoś specjalnie, co nie oznacza, że się nie ucieszyła.
- Aelita, nie rób głupot.- Powiedział i spojrzał na nią czułe spod okularów. Czasami wymieniał to powiedzenie z "bądź ostrożna" albo "uważaj na siebie", a ona zawsze tylko obdażała go szczerym uśmiechem. Teraz jednak widziała jego irytację i przygnębienie związana z utraconymi plikami więc ucałowała go w policzek i pobiegła do windy. Oczywiście musiała zmierzyć się potem z złośliwymi zaczepkami Odda, ale uświadomiła sobie, że było warto kiedy zobaczyła zadowolenie na twarzy ukochanego ( Ukochanego! Jak to pięknie brzmi! Szkoda tylko, że puki co to ona ma jaja w tym związku).
- Ha! Jak za dawnych lat co nie chłopaki? - Wykrzyczał Odd spotykając się ze wrogim wzrokiem Yumi. Znów powiedział o jedno słowo za dużo.  -Yyyy... To kto pierwszy?- dodał zakłopotany. Znów zaczęło mu doskwierać to, że nie umiał pozostać przy swoim.
- Panie przodem-  przepuściła go prześmiewczo Yumi, odpłacajac mu tym samym.
Normalnie pewnie by się zatrzymał, ale teraz tak cieszył się na ponowne wejście do Lyoko, że ochoczo wskoczył do skanera.
- "Dokładne skanowanie" to trochę przerażające.- Zacytowala swojego przyjaciela zwracając się do Urlicha.
- Jeremy w takich sytuacjach jest nadzwyczaj przerażający.- Odpowiedział.
- Rozumiem coś mu się popsuło w tej jego zabaweczce, ale mogłby, być trochę milszy
- Nic nie rozumiecie. Straciliśmy naprawdę wiele cennych danych. Między innymi pojazdy, to znacznie utrudni sprawę kiedy XANA  zaakuje. Pozatym nie ma się mu co dziwić, pracowaliśmy nad tym naprawdę długo. - Wtraciła się Aelita nietypowym dla siebie opryskliwym tonem.
- W porządku, nie bulwersuj się tak księżniczko. - powiedział Urlich i spojrzał porozumiewawczo na Yumi.

Mimo, że nie rozmawiali że sobą ostatnio zbyt często,  nadal była między nimi ta szczególna więź. Nie zawsze było między nimi dobrze, nie zawsze jakoś szczególnie dobrze się rozumieli ( ba, prawie nigdy ), a jednak coś ich łączyło. Wszystkie te kłótnie, rozstania i powroty... Teraz, kiedy zagoiły się już wszystkie blizny wydawał się dobry moment na to, by znów spróbować razem stworzyć coś poważnego.

Odd wyszedł ze skanera wyraźnie zawiedziony i wściekły. Miał nadzieję, że chociaż chwilę będzie mógł poświrować w Lyoko. Narzekał na Jeremego jeszcze na tyle długo, żeby ten zdążył zaskanować Yumi i Urlicha. W końcu znudził się czekaniem w fabryce.
- Ja odpadam Einstein,  mam jutro klasówkę z chemi. Hertz nie będzie zadowolona kolejna lufą.
- Od kiedy ty się tak pilnie uczysz?- Zapytała ironicznie Aelita, która miała własnie wchodzić do skanera.
- Yyy. Od dzisiaj, oczywiście. Masz konkurencję Einstein.
Wszyscy tylko wybuchli śmiechem.
- To ja idę Cię przypilnować, żebyś czasem nie skończył w pokoju u któreś dziewczyny z piątej klasy. - Powiedział Stern.
- W takim razie idę z wami, rodzice nie będą zadowoleni jak spóźnię się na kolację. - Dodała Yumi.
Co prawda ustaliła już  z rodzicami, że mogą spodziewać się jej później, ale nie uśmiechało jej się siedzieć tu z Einsteinami. Miała ostatnio dużo swoich problemów na głowie i ostatnią rzeczą na jaką miała teraz ochotę było wysłuchiwanie niezrozumiałego, naukowego bełkotu i nędznego podrywu tej dwójki. I chociaż bywało to czasami zabawne, oni raczej też nie chieli, żeby im teraz przeszkadzała.

-A może Cię odprowadzić Yumi? - Zaproponował Urlich kiedy byli już przed bramą prowadząca do Kadic.
- Czemu nie?- odpowiedziała mu bez większego zachwytu, i ramię w ramię pomaszerowali w kierunku domu Yumi.
Odd nie miał już siły na żarty, pozatym cały czas był zły na Jeremiego. Naprawdę cieszył się na ten wypad. Lyoko od zawsze było dla niego raczej zabawą niż jakąś "wielką misją ratowania  ludzkości". Właśnie zdał sobie sprawę, jak bardzo jest beznadziejny. Urlich właśnie odprowadza Yumi do domu, Jeremy prześledzi pewnie całą noc z Aelita w fabryce, a mu zostało tylko rzucić się na łóżko, odpalić jakąś muzykę i głaskać psa. Całe życie tylko z kwiatka na kwiatek. Może przyjaciele mają rację? Kto mu będzie kiedyś gotował obiady? Napewno nie Kiwi. Czas się chyba ogarnąć Della Robia.

Na niebie zaczęły migotać już pierwsze gwiazdy, a nad drzewami pojawiał się duży okrągły księżyc. Paryż.Urlich spojrzał w bez chmurne niebo. Może to już ten moment? Wzrok przekierował na twarz swojej towarzyszki. Jej blada cera odbijała księżycowe światło i tylko na policzkach oblana była delikatnym rumieńcem. Zauważył jednak coś bardzo niepokojącego, jej oczy. Zazwyczaj błyszczały jak tysiąc takich gwiazd. Teraz stały się tak jakoś smutnie matowe.
- Co się dzieje Yumi? - Zapytał zatroskany.
-A co ma się dziać? - Odpowiedziała szybko z marną imitacja uśmiechu na twarzy.
- No przecież widzę, że coś jest nie tak!
- Wszystko jest w porządku. - burknęła i przyspieszyła kroku.
- Yumi! Jesteśmy... przyjaciółmi, chyba wiem kiedy coś Cię trapi.
- Ah tak?- zatrzyma się napięcie.- Nagle zacząłeś się mną interesować. Od pół roku jakoś daję sobie z tym radę sama, podczas kiedy ty zabawiasz się ze swoją drużyną otoczony masą fanek.
- Naprawdę? Robisz wielką dramę z powodu kilku obłąkanych dziewczyn?
- A ty naprawdę, że jestem taka głupia i pusta? - Jak on mógł tak wogóle pomyśleć? Miała znacznie teraz ważniejsze problemy i nawet nie miała czasu na zazdrość.- Dalej pójdę sama, część.
- Nara.
Oczywiście, że chciała żeby za nią poszedł... ( Oj Stern, ty romantyku...)

Jeremy cały czas siedział przy komputerze i z każdą sekunda odczuwał coraz większa frustrację.
- I co Ci wyszło na tym skanie?-  dopytywała się Aelita patrząc na chłopaka swoimi wielkimi zielonymi oczami, co dodatkowo go go rozpraszało.
- XANY faktycznie nie ma w Lyoko.- Odparł ciężko.
- To dlaczego cały czas go czuję?
- W Lyoko go nie ma. Tuż przed tym jak go zniszczyliśmy, XANA będąc pewny swojej porażki, wgrał Ci do głowy kody, żeby móc w przyszłości się odrodzić.
- Reszta jest czysta?
- Tak.
- Typowo.W sumie to z was wszystkich siedziałam tam najwięcej czasu, poszedł na łatwiznę. Tylko skoro to nie XANA uszkodził oprogramowanie i zablokował skanery, to kto? I w jaki sposób?
- To nie mógł być program komputerowy, to musiał zrobić człowiek. Wygląda na to, że nasz system jest od dawna hakowany.
- Tylko jak? Może istnieje jeszcze jakąś replika, której nie zniszczylismy? Przecież nasz był wyłączony.
- To wykluczone.  Kto jeszcze mógł wiedzieć o Lyoko? Przecież Franz, znaczy twój ojciec nie miał żadnych współpracowników. Może dało by się znaleźć IP komputera z którego, wprowadzane są te wszystkie zmiany.
- To ja lecę do wierzy i zaraz się przekonamy.
- NIE.
- Dlaczego?
- W życiu Cię tam nie wpuszczę. Nie wiadomo jakie świństwa są tam jeszcze wgrane. Pozatym są jakieś problemy z dewirtualizacją.
- Zawsze można użyć kodu ZIEMIA...
- Też odpada. Te zmiany da się bez problemu naprawić, ale to zajmie trochę czasu, puki co trzymaj się daleko od skanera.
- Jeremy! Przecież im szybciej...
-... Proszę, skończ. Nie puszczę Cię tam teraz. Ten ktoś doskonale wie z kim ma doczynia. Złamał kilka naszych haseł w tym... Twoje imię i nazwisko- Aelita Sheaffer. Nikt nie ma prawa go znać.
- Tym bardziej powinnam tam iść!
- Nie pozwolę Ci na to, rozumiesz?  Nie chcę ryzykować, że Cię stracę.- Wudusił to wreszcie z siebie blondyn i wstał z krzesła- Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. - Przybliżył się i objął ją czule w pasie. - Proszę, obiecaj mi, że sama tam nie pójdziesz, chyba pamiętasz jak zawsze kończyły się takie twoje akcje.
- Obiecuję.- Położyła  ręce na jego ramionach i wtuliła się w niego miękki sweter jeszcze mocniej- Ale tylko wtedy, kiedy wrócisz teraz ze mną do internatu.
- Myślałem, że chcesz, żebym jak najszybciej to skończył.
- Nie, teraz chcę, żebyś nie spędzał znów każdej nocy w towarzystwie komputera, skoro możesz iść że mną na spacer.
 Chyba nie trudno się domyślić, że długo nie trzeba było go namawiać. Park nocą był taki piękny, taki cichy i trochę straszny. Czasami było słychać pohukiwanie sowy, czlasem szczekanie jakiegoś psa w odddali. A oni spacerowali ciesząc się swoją obecnością pod bujnymi koronami drzew nad którym wisiało niebo usłane gwiazdami, które świeciły dziś jaśniej niż zwykle.

To samo niebo w, które spojrzał właśnie Urlich. To samo niebo w które właśnie spojrzała Yumi.
Oboje pytając się starego księżyca "Co ja znowu zrobiłem nie tak?"...

następna część->
___________________________________________________________________________

"Interpretuj to jak chcesz"
kontakt, współpraca więcej o ekipie bloga ->


Tak wiem, biję się w pierś za tą dużą ilość dialogów. Mam też nadzieję, że fani Yumi i Urlicha mnie nie zabiją, cierpliwości. Z początku miałam trochę inny pomysł na rozdział, ale grunt, że akcja ruszyła do przodu. W końcu wymyśliłam całą fabułę! Winning! Chyba jest troszkę banalna i łatwa do przewidzenia, ale postaram się ją jeszcze trochę zakręcić. Koniec też z krótkimi rozdziałami! To do następnego! 

Piszcie w komentarzach co wam leży na wątrobie! Chętnie poczytam :)







czwartek, 7 maja 2015

PROLOG część 2: "Lecz tym razem ona sama powróciła... "

poprzednia część->
___________________________________________________________________________

Miłego czytania! Podziel się z nami swoją opinią w komentarzu na dole!

Trójka przyjaciół wesoło dyskutując wyszła na dziedziniec szkoły. W powietrzu dało czuć się zapach skoszonej trawy a nad głowami bohaterów rozpościerało się intensywnie błękitne niebo. Wszyscy pomału zaczęli się schodzić, wśród rozmów dało się słyszeć przekomażania dziewczynek z młodszych klas. Pewnie znowu kłóciły się o jakiegoś starszego chłopaka. Odd spojrzał tylko na nie z góry i pokrecił głową.
- Mają tylu facetów w szkole a na jednego biedaka się uwzięły- Zaczął wygłaszać prelekcje- Po co trzymać się cały czas tego samego. Ze mnie takie maluchy powinny brać przykład! Jak nie ta, to druga się zgodzi, jak nie teraz to w przyszłym miesiącu. Młodość...- chciał już wygłaszać puentę, kiedy został uciszony krytycznymi spojrzeniami przyjaciół. - No jeny żartuję... - Dokończył z zakłopotaniem po czym mruknął niewyraźnie pod nosem: " Trzeba było ugryźć się w język  Della Robia"i z całej siły kopnął leżący na ziemi kamień. Doskonale wiedział, że Jeremiemu i Aelicie daleko było do takich poglądów. Bardziej jednak zabolało go to, że dał się stłumić delikatniutkiej panience i mizernemu okularnikowi. ( Nie ma to jak hejcić swoich ulubionych bohaterów). W normalnej sytuacji rzucił by pewnie jakimś żarcikiem na temat Einsteina i jego podchodów do Aelity.Ostatnio zaobserwował u siebie spadek siły charakteru, że brakuje mu tej werwy którą kiedyś emanuwiał na każdym kroku, a i włosy ostatnio mu tak jakoś oklapły (?). " Co się ze mną dzieje?". Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że stoi jak przygłup na środku boiska rozmyślając nad życiem, podczas kiedy jego towarzysze  byli ładne kilkaset metrów dalej.
Ruszył pędem przed siebie, żeby ich dogonić, po czym zwolnił z myślą " A może im jest lepiej beze mnie... ", jego wątpliwości rozwiała jednak Aelita, która odwróciła się za nim
- Problemy z kondycją, księżniczko?- rzuciła.
"... Bzdura! Jak ja mogłem tak wogóle pomyśleć?!".

Lekcje minęły szybko i przyjemnie, przynajmniej Jeremiemu dla którego zajęcia w szkole były raczej czymś w stylu przymusowej rozrywki. Przymus, czy nie i tak najlepszą częścią zajęć była jego sympatia siedząca w ławce obok. Od kiedy tylko zobaczył ją na ekranie superkomputera wiedział, że będzie ona kimś wyjątkowym w jego życiu. I tak się stało, mógł poczuć się przy niej jak rycerz. Opowiadał jej o normalnym świecie, wspierał ją i wreszcie sprowadził na Ziemię. Wtedy to już chyba totalnie stracił dla niej głowę. Jest mu z nią dobrze tak jak jest, nie oczekiwał nic więcej niż buziak w policzek na pożegnanie, jednak starał się nie blokować dalszego ciągu wydarzeń. Bez narzucania, jeśli Aelita jest szczęśliwa to on też. Dlatego tak bardzo przejął się, że chodzi ostatnio jakąś taka smutna starannie ukrywając to pod maską uśmiechu.
- Aelita...- Powiedział blondyn z zadziwiająca odwagą pakując podręcznik od francuskiego do plecaka
- Tak? - Odpowiedziała wyrwania z zamyślenia dziewczyna
- Mogłabyś podejść do mnie na chwilę po obiedzie? Musimy porozmawiać. - Starał powiedzieć to ciepłym głosem chociaż mogło to zabrzmieć jak groźba.
- Jasne! - Odparła z entuzjazmem, widocznie potrzebowała teraz rozmowy. ( Jak oni to robią?)


W stołówce panowało zamieszanie. Każdy zajęty swoimi sprawami, spieszy się na lekcje. Nic dziwnego, zawsze jest tu dużo ludzi o tej porze. Odd jednak dobrze wiedział jak uniknąć monotonnego stania w kilometrowej kolejce składającej się z wyglodniałych uczniów. Chociaż już skończył zajęcia czemu miałby z tej wiedzy nie skorzystać? Wybrał technikę na Casanove i szybciutko urobił sobie Layle z szóstej klasy i po chwili odchodził już od baru z tacą pełną klopsików. Rozejrzał się do okoła, wzrok zatrzymał na trzecim stoliku pod oknem. Jeszcze nie tak dawno siadali tu całą piątką, a później szóstką i opracowywali strategię jak zniszczyć XANĘ i odnaleźć rodziców Aelity. Wtedy zdał sobie sprawę, że to dokładnie  rok temu zakończyli życie wojowników Lyoko.
- Piękne czasy...- westchnął po czym usiadł przy stoliku do którego żywił tak wielki sentyment. Wgryzł się w pierwszego klopsika kiedy ku jego zaskoczeniu przysiedli się do niego Urlich i Yumi. Szok Odda był tak wielki, że prawie ustawił się tym cholernym klopsem. Rzadko udawało mu się pogadać ze Sternem z którym dzieli pokój, a tym bardziej z Yumi, która nawet nie mieszka w internacie! Ujrzenie ich razem również graniczyło z cudem!
- Spokojnie, tylko się nie udław kiciusiu - zażartował Urlich


Tym czasem Jeremy i Aelita siedzieli już w pokoju Einsteina. Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Jeremy jednak pod wpływem dobrej passy postanowił ją przerwać.
- Co się dzieje?
-  W sumie zbieram się Tym od roku. - Zaczęła opowiadać dziewczyna, a z każdym słowem Jeremy zdawał się być coraz bardziej zaintrygowany.- Pamiętasz jak temu cieszyliśmy się z naszego zwycięstwa nad XANĄ? Wszyscy tak bardzo byli zadowoleni i szczęśliwi, że zaczynamy normalne życie. - " Do rzeczy, do rzeczy myślał chłopak, ale nie potrafił jej pośpieszyć. - Nie mogłam wam odebrać tego szczęścia jakimiś moimi wymysłami, ale teraz już wiem, że to prawda. Na maila zaczęły przychodzić jakieś wiadomości z kodem. Próbowałam je rozszyfrować... Ale nic z tego. Radio w moim pokoju też zaczęło jakoś dziwnie szumić.
- Tak jakby ktoś chciał Cię namierzyć?
- Dokładnie, o ile już tego nie zrobił.
- Tylko jak?  Musiałbyś posiadać jakiś chip czy przekaźnik.
- To nie wszystko. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie przerwanie od roku ja nadal czuję obecność... XANY. Powróciły do do mnie te sny...
- W takim razie nie ma na co czekać. Chodź!
- Gdzie?
- Tam gdzie wszystko się zaczęło. . - Jeremy wstał i podał jej rękę, Aelita skorzystała z pomocy przyjaciela i zatrzepotała wachlarzem rzęs rozpostartym nad jej pięknymi zielonymi oczami, które teraz aż błyszczały z wdzięczności.
Dotarli na stołówkę gdzie pozostała trójka wspominała swoje liczne przygody w wirtualnym świecie.
-Musimy iść jak najszybciej do fabryki. - Oznajmił głosem, reszta jednak pomyślała chyba, że to jakiś żart.
- Cha, cha, cha bardzo śmieszne Einstein - odpowiedział ironicznie Odd.
- Nie czas na żarty, Odd. - Starał się żeby jego głos zabrzmiał śmiertelnie poważnie.
- Ale jak to? Przecież wszystko już zakończyliśmy.  - Straciła zdysorientowana  Yumi.
- Wszystko to ja wam wytłumaczę na miejscu.
Nie spotkał już większych sprzeciwów. Chyba każdy, nawet Yumi, która była największą zwolenniczką wyłączenia superkomputera, marzyła po cichu o tym, żeby znów, bronić świat przed atakami XANY. Ostatnio miała jednak bardzo dużo problemów. A może jeden, bardzo duży problem, imieniem William. Jednak nie chciała już dłużej domyślać o tym co ten bydlak robił jej w ostatnim czasie. Teraz zainteresowana była co znowu wymyślił Einstein.

Szli cała piątka przez park, nikt nie odważył się o nic zapytać. -Las zdawał się być uśpiony od ostatniego razu kiedy tu byli zmieniło się tak wiele, a las cały czas pozostał w spoczynku. Jakby tylko na nich czekał. Tylko Aelita czasami wymykała się tędy by dojść do Pustelni, chwilę pomyśleć. Urlich jako przedstawiciel "tych silnych" próbował odsunąć głaz- wejście do kanału prowadzącego do fabryki. Trochę zdążył już przywrzeć ale komu jak nie jemu udało by się tego dokonać? Urlich Stern- idąc korytarzem nie sposób nie usłyszeć jego imienia. Od ponad pół roku zajmuje funkcję kapitana szkolnej drużyny sportowej i od tego czasu nie może odpędzić się od swoich fanek. Nie jedna dziewczyna próbowała już u niego swoich sił, a jednak młody Stern znalazł już swoją ukochaną- Yumi. Toksyczne relacje tej dwójki można raczej określić jako " chcieliśmy być razem,ale coś nie wyszło" ( Błagam was, już nawet Jeremy sobie lepiej radzi) I to chyba za nią  najbardziej tęsknił po powrocie do normalnego życia. Wcześniej nie było dnia kiedy nie zamienił by z nią słowa, teraz znalezienie dla niej chwili czasu było wręcz nie możliwe.
Może to się teraz zmieni? Bierz się w garść Stern!

Wszystkie wspomnienia zaczęły ożywać, kiedy szli korytarzami fabryki. Nawet nie zauważyli a znaleźli się w sali w której znajdował się superkomputer.
- Zimno tu - wyszeptała Yumi
- Zwykle superkomputer ogrzewał tę salę- stwierdziła Aelita.
- Gotowi? - Zapytał retorycznie Jeremy i pociągnął wajchę, która wprawiła w ruch serce fabryki.
- Dokładnie rok... 16:04 i 22 sekundy. - Powiedziała Aelita odczytując informacje.
- Ma się to wyczucie!-ucieszył się Odd.
Teraz czuli się jakby odpalili powrót do przeszłości, lecz tym razem ona sama powróciła...

( Klopsiki przejmują ten rozdział)

_______________________________________________________________________________
kontakt, współpraca więcej o ekipie bloga ->


 "Interpretuj to jak chcesz"

środa, 6 maja 2015

PROLOG część 1

Słońce kończyło już swoją codzienną wędrówkę nad Paryżem i w towarzystwie klarownie rozciagniętych po brzoskwiniowym niebie białych obłoczków poczęło chować się za budynkami Zespołu Szkół Kadic. Tylko ostanie promienie zawirowały wesoło i tanecznym krokiem niczym psotne chochliki spoczęły na trawie. Wieczór to chwila wytchnienia dla murów Kadic, rankiem na dziedziniec znów przyjdą chmary uczniów. Zewsząd będą dobiegać rozmowy i śmiech. Tymczasem nastał spokój, ale niestety nie dla wszystkich.  Pewna różowowłosa dziewczyna stała przed oknem swojego pokoju i z utęsknieniem patrzyła w głąb parku, a w jej głowie kłębiły się setki myśli. Jutro mija rok odkąd wyłączyli Superkomputer, jutro mija rok odkąd pokonali XANĘ i mija rok od śmierci jej ojca... Przymknęła na chwilę oczy, żeby zahamować łzy, nie chciała teraz płakać. Odwróciła się napięcie i postawiła kilka kroków w stronę drzwi chcąc jak najszybciej wyjść z pokoju i już miała wyciągnąć rękę żeby położyć ją na klamkę, kiedy ktoś otworzył drzwi z drugiej strony. Jeszcze zanim ujrzała sylwetkę gościa wiedziała,  dokładnie, kto przyszedł.  Jeremy. Ciekawe skąd zawsze wiedział kiedy go potrzebuje. Może wgrał jej jakiś program, na podstawie którego potem odczytuje jak obecnie się czuje za pomocną swojego komputera? To było by do niego
podobne. Niemniej jednak bardzo ucieszyła się na widok przyjaciela w drzwiach.
- Wy...wybierasz się gdzieś? - Wyjakał niepewnie.
- Miałam właśnie do Ciebie zajrzeć. - Odpowiedziała Aelita jak zwykle słodziutkim głosikiem i obniżyła chłopaka ciepłym uśmiechem. - Proszę wejdź.
Znali się już tak długo, a Jeremy cały czas zachowywał dystans. Czekał na pozwolenie, żeby wejść do pokoju, nad każdym zdaniem myślał dwa razy zanim je wypowiedział. Nie wiadomo czy był bardziej gentlemanem czy poprostu sierotą w kontaktach z dziewczynami( Nawet tych, a właściwie zwłaszcza tych, które sam sobie zmaterizował). Usiedli na łóżku.
- Trzymasz się? - powiedział szybko Jeremy. To pytanie nie było jakoś szczególnie rozbudowane, ale Aelita dokładnie zrozumiała o co mu chodzi.
- Jak mam być szczera...-Teraz ona zaczęła się jąkać. (Czy oni do diaska nie mogą normalnie porozmawiać?!)-... Ostatnio dużo myślę o tym wszystkim.
- Hm. To normalne. Przeżyłaś znacznie więcej niż my wszyscy.
- Czasem mam ochotę tam wrócić... Tak na zawsze.- powiedziała(, a mina Einsteina zdawała się mówić "Że co k**wa!? " , ale oczywiście nie powiedział tego- był gentlemanem, już to ustalilismy)
- Co ty znowu wygadujesz?'
- Szkoła się kiedyś skończy. Co wy później ze mną zrobicie?
- Już Ci, przecież mówiłem...
-... Ale ja nie chcę być obciążeniem dla Ciebie i twoich rodziców.
- Spokojnie, nie będziesz - powiedział i chwycił ją za rękę.( Brawo! W końcu!) Nie powiedziała mu jeszcze najważniejszego... Nie teraz, jeszcze nie teraz. Siedzieli tak długo i namiętnie toczyli dyskusję na temat Lyoko, szkoły i fizyki kwantowej, zanim Jim  nie wygonił Einsteina do swojego pokoju.

Następnego ranka do pokoju Aelity wyparował Odd, kiedy ta rozczesywała swoją bujną czupryne.
- A księżniczka jeszcze nie gotowa? - Wykrzyczał że śmiechem na cały głos. Chyba od tych nagłych napaści Odda wolała już ciche składanie Jeremiego, ale to nie był powód, żeby się nie uśmiechnąć.
- Część Odd, już wychodzę!
W sumie to tylko ich trójka nadal trzymała się razem. Youmi była zbyt zajęta egzamnami, stwierdziła, że skoro nie ma już Lyoko to musi zająć się swoją przyszłością. Co prawda czasem zaczepili ją na korytarzu i zamienili kilka zdań, ale to nie to samo. Urlich zajął się sportem "ekstremalnym" i na tym polu teraz rywalizuje z Williamem. Chociaż nie zmieniło się to, że oboje nadal wzdychają do Youmi, tylko w trochę bardziej "zdrowy sposób". Co musi się stać, żeby wszyscy znów stali się paczką?

_________________________________________________________________________________

kontakt, współpraca więcej o ekipie bloga ->


 "Interpretuj to jak chesz"

następny rozdział ->

wtorek, 5 maja 2015

Sentyment, historia życia i odkrycie w sobie dziecka ... czyli tak zwana PRZEDMOWA.

 Zawsze byłam przeciwna pisaniu "kontunacji" różnych książek, seriali, filmów przez osoby, które nie miały z produkcją nic wspólnego. Uważałam to jako brak szacunku dla twórcy. I tu ujawnia się mój "lekki " hipokrytyzm...


Z tęsknoty za ukochaną serią o przygodach wojowników Lyoko, postanowiłam wziąć sprawę w swoje łapki i kontynuować losy bohaterów mojego dzieciństwa.


W tym cyfrowym świecie zakochałam się będąc jeszcze sześciolatką. Ta bajka była inna niż wszystkie bajki, które emitował ówczesny "Zig Zap".
Wyobrażałam sobie, że wchodzę do wieży dzielnie ją dezaktywujac, ratuje świat przed XANĄ. Pod czas kiedy moje koleżanki wolały bawić się w "Club Winx", czy "Witch" ja walczyłam z krabami i uciekałam przed scyfozoą. Potem przyszedł czas, kiedy trzeba bylo rozpocząć edukację w szkole podstawowej, odnalazłam wtedy swoją prawdziwą pasję- konie( Jednak! Pozostała chęć bycia Księżniczką!) W pierwszej klasie gimnazjum doznałam dość nie miłego spotkania z samochodem. Wypadek był na tyle poważny, że do szkoły i do stajni nie jeździłam ponad pół roku. Leżąc bezradnie w łóżku,  skakalam po kanałach telewizyjnych. Wyobrażacie sobie jakie było moje zaskoczenie gdy usłyszałam tak dobrze mi znane "Mało nas, lecz w sam raz, by ratować ten świat. (...)" W tej całej tęsknocie za końmi zabaczenie na ekranie bajki swojego dzieciństwabyło czymś cudownie pięknym dla "zdesperowanej" nastolatki. Obejrzałam cały odcinek i wszystko zaczęło mi się przypominać! Niezwłocznie rzuciłam się do laptopa by obejrzeć resztę. Oglądałam to maniakalnie, jak serial i zararzałam tym wszystkich do okoła. Kiedy skończyłam wszystkie sezony animowanej wersji Lyoko, odszukałam.informacje na temat kontynuacji serii, która niestety trochę mnie zawiodła. Teraz mija już prawie rok od zakończenia "Kod Lyoko Ewolucja", a ja mówię stanowcze NIE, takiemu obrotowi spraw!

PORA NA MOJĄ WERSJĘ WYDARZEŃ W KADIC...
                                                                                                                         
                                                                                                     
_________________________________________________________________________________
link do grafiki: http://kleberly.com/266435-code-lyoko.html

                                                                              GOSZA